Wojciech (Adalberto) Matuszny urodzony 11 maja 1981 roku w Stalowej Woli,
dzisiejsze województwo podkarpackie. Od 2008 roku zamieszkały w Dąbrowie
Górniczej (woj. Śląskie). Polski teolog, filozof, publicysta, poeta. Autor wielu
artykułów i teksów piosenek. Redaktor naczelny czasopism branżowych. Twórca
zakochany w symbolice i epoce romantyzmu. Z malarstwem na stałe związany od
2020 roku. Porzucona w młodości pasja do sztuki powróciła ze zdwojoną siłą.
O mnie/o nas
Sztuka to coś więcej niż drogi obraz na ścianie, rzeźba w salonie, czy manuskrypt skryty za pancerną szybą… Pisarz ma do dyspozycji całą księgę, aby przedstawić czytelnikowi niesamowitą historię, reżyser długi film, kompozytor przynajmniej kilka minut, a obraz – obraz jest zaklętą, zatopioną, zaczarowaną sceną, historią, anegdotą, tragedią, miłością, zakochaniem, wspomnieniem – wszystko w tej jednej scenie, wszystko sprowadzone do pociągnięć pędzla i gry kolorów. W moich obrazach znajdziesz nie tylko ukryte symbole, zatopione znaczenia, historie, które przeżyłeś, lub o których skrycie marzysz. Znajdziesz też wiele niedoskonałości, bo sztuka, to nie tylko hiperrealistyczna kopia, doskonała fotografia, wierne odzwierciedlenie gry światła i cienia.
Sztuka to życie to niedociągnięcia pędzla, urwane kreski, mieszające się odcienie barw. Życie choć utkane jak najdoskonalsze płótno, zawsze skrywa jakieś cienie, jakieś tajemnice – moje obrazy również. Zapraszam do oglądania, do przeżywania ich ze mną. Daj się porwać w niesamowitą przygodę, przeżyj ze mną niezapomniane chwile. Oderwij się na moment od codzienności i przenieś do świata wyobraźni, chodź ze mną aż do granic Nibylandii, w której wszystko jest możliwe, w której to co nierealne jest codziennością, a marzenia prawdziwsze niż sen. Chodź ze mną do rzeczywistości, o której marzysz, aby się spełniła.
Zapraszam
Czasem błądzę po omacku, a czasem widzę maleńkie światełko… Podążam intuicyjnie kreska po kresce. Samotnie zatopiony w ciszy i ciemności, próbuję odnaleźć sens ukryty w istnieniu, w powstawaniu, w tworzeniu i unicestwianiu. Pulchra sunt qua visa placent- powtarzam za św. Tomaszem z Akwinu, a wiecznie niespełniony, żadnego obrazu pięknym nazwać nie potrafię, bo każdy ma w sobie jedynie cząstkę wyrazu, odrobinę Absolutu, smutek, nostalgię, i tęsknotę za utraconym rajem. Malarstwo odkrywam na nowo, trochę jak nieporadne dziecko stawiające pierwsze kroki w ciemności, jak koślawe litery w pierwszym brulionie. Rzeczywistość dzielona na czerń i biel, na dobro i zło, zbyt często ukrywa prawdę w odcieniach szarości. Dopiero poznaję zatopione w niej kolory, a one oswajają się ze mną. Warstwa po warstwie, kreska po kresce. Czasem spójne, innym znów razem pełne sprzeczności. Każdy obraz to inna historia, historia której zakończenie jeszcze nie nadeszło.
Obrazy sygnowane podpisem ADALBERTO zdobią dzisiaj ściany dziesiątek domów, firm, instytucji, gabinetów, urzędów i uczelni zarówno w Polsce jak i poza granicami kraju, głównie w Europie i Stanach Zjednoczonych. Sam o sobie niechętnie mówi jako o artyście, woli nazywać się niespokojnym duchem, romantykiem. Miłość do symboliki przelewa zarówno na papier jak i płótno. Pisząc jak i malując, poddaje się całkowicie kreacjonizmowi. Jak sam mówi: „nie wiem o czym będzie obraz, zanim powstanie… Siadam przed sztalugą i odkrywam tajemnicę płótna.